Znam Słowa z Pisma Świętego: jaką miarą mierzycie, taką wam odmierzą (Mk 4, 24). Przyznam, że nie szczególnie myślałam jakie ma to odniesienie do życia. A już na pewno nie spodziewałam się, że będę sędzią i jednocześnie pierwszą „ofiarą” mojego mierzenia innych ludzi. Aż do wczoraj.
Poszłam porozmawiać z mądrą osobą na pozornie prosty temat czyli dlaczego poczułam się źle oglądając swoje nagranie wideo (w telefonie) z przymierzania sukienek w sklepie. Schody zaczęły się od wejścia, bo tak ciężko wyrzucić z siebie na głos, że jakieś części mnie mi się nie spodobały. Przecież w lustrze jest idealnie.. a tu taki zawód… Więc o co Ci kobieto chodzi?
Otóż śpieszę z wyjaśnieniem. Patrząc na nagranie, widziałam siebie jako obcą osobę i od razu przypisałam tej osobie wszystkie moje oceny zarezerwowane dla kobiet całego świata. Nagle włosy miały nie taki układ, skóra nie ten kolor, i najgorszy to ten podbródek w przerażająco nie takim kształcie, w jakim być powinien… I cały idealny wizerunek roztrzaskał się o sklepowe kafelki.
Dlaczego tak bolało? No właśnie wszystkiemu winne te oceny i łatki; bo przecież osoby z TAKIM podbródkiem nigdy bym nie nazwała piękną. Czyli to znaczy, że JA nie jestem piękna i nigdy nie będę?
Dzięki całej sprawie (i mądrości ludzi) już wiem, że czas odłożyć te metki i starać się wskrzesić w sobie życzliwość do innych, a ona odwdzięczy się na pewno. Bo jaką miarą mierzysz innych, taką i sobie odmierzysz.
Comments